Franciszkanie Reformaci w Woźnikach 1660-1836

O. Syrach Janicki OFM

Franciszkanie – Reformaci w Woźnikach 1660-1836

Fundacja klasztoru

1. Topografia

Konwent i kościół woźnicki od XVII w. nosi nazwę Świętego Ojca Naszego Franciszka – in Deserto – na puszczy (na pustkowiu), Sama ta nazwa świadczy o wyjątkowym miejscu jaki zajmował on w wielkopolskiej prowincji Reformatów pod wezwaniem św. Antoniego . Zespół klasztorny jest położony w województwie poznańskim, 6 km na wschód od Grodziska Wielkopolskiego, na południowo-wschodnim krańcu lasu w odległości ponad 1 km na południowy zachód od drogi wiodącej z Ptaszkowa do Dakowych Mokrych idalej do Buku. Od tej drogi na wschód w odległości 1 km od klasztoru, położona jest wieś Woźnik, zamieszkała przez około 150 mieszkańców. Przechodzi przez nią droga do Kotowa, przecinająca wspomniany trakt dakowski i zmierzająca na północny-zachód do Urbanowa. Droga ta stanowi właściwy dojazd do klasztoru od traktu dakowskiego. Przebiega ona u stóp pagórka, na którym wznosi się klasztor i kościół. Od południa wzniesienia, przyległą łąkę przecina płynący ku wsdowi do Mogielnicy strumień Prut. Z tej podmokłej łąki i niemniej podmokłego lasu, z gruntu płaskiego i błotnistego, poza lekkim sfalowaniem ku wschodowi istnieje owalny pagórek wznoszący się około 5-6 merów n poziom otoczenia. Dłuższa oś wydłużonego owalu położona jest równoleżnikowo i posiada około 90 metrów długości . Zachodzi pytanie – czy wzgórze jest naturalne, czy usypane, a jeżeli sztuczne, to jakie były okoliczności jego usypania? Kształt wzgórza jest dość znamienny i zdecydowanie wyróżniający się spośród płaskiego, a zarazem bagnistego terenu. Powstanie wzgórza nie można łączyć z przybyciem reformatów, bo ci zapewne nie zgodziliby się na założenie fundacji na bagnie. Wydaje się, że wzgórze to istniało o wiele wcześniej skoro od 1473 r. prawdopodobnie stała tu drewniana kapliczka poświęcona św. Franciszkowi.

Eugeniusz Linette twierdzi, że wzgórze to może być pozostałością dawnego grodziska usypanego niegdyś na trudnym do przebycia trzęsawisku. Domniemane grodzisko należałoby do systemu obronnego ciągnącego się wzdłuż rzeki Mogilnicy, posiadającego niegdyś z pewnością większe znaczenie. Wzdłuż Mogilnicy stwierdzić można pokaźną liczbę grodzisk po obu stronach rzeki. Dość wymienić, idąc ku północy grodziska w Uścięcicach (najbliższe wzgórze o podobnym wyglądzie odległe ok. 6 km), Niepruszewie, Marszewie oraz XIII wieczne kasztelania w Brodach i Drużyniu. Grodziska te miały na celu zapewnienie bezpieczeństwa dla podróżujących traktem z Ptaszkowa do Buku i kontrolę oddalonej o kilka kilometrów głównej drogi z Poznania do Kargowej. Domniemane grodzisko w XIII w. przestało mieć już znaczenie, gdyż w Drużyniu powstała kasztelania, a w Grodzisku warowne miasto.

Taka, według przypuszczeń Eugeniusza Linetta, mogłaby być geneza i rola pagórka, na którym w zmienionych warunkach w XVII wieku powstał klasztor reformatów.

 

2. Motywy fundacji

Odpowiedź na pytanie o motywy fundacji nastręcza trudności, albowiem różnie źródła ten problem ujmują. Najpierw należy stwierdzić, kto był stroną inicjującą fundację: zakonnicy czy Kazimierz Rogaliński?

Za Kazimierzem Rogalińskim, właścicielem Woźnik przemawia notatka w Additamencie Koralewicza, iż „będąc Panem dziedzicznym wsi Woźniki i tego miejsca Wyrwał, Kazimierz Rogaliński za instynktem boskim rok u1653 nawiedził o. Atanazego Krotoszę, Prowincjała w Osiecznej będę czego, i to mu miejsce zalecił i ofiarował, jednak na ten czas to miejsce dla pewnych przyczyn nie mogło być przyjęte aż do roku 1660”.

Inaczej sprawę początków fundacji przedstawił o. Archanioł Sarnowski, który przebywając w 1703 r. w Woźnikach opisał jej początki. O. Archanioł Sarnawski pisze, że osiedleniu się reformatów w Woźnikach zadecydowały następujące fakty: kult św. Franciszka w miejscu od dawna jemu poświęconym. Przytoczył tu sześć cudownych zdarzeń spowodowanych za wstawiennictwem św. Franciszka oraz informował o istnieniu drewnianej kapliczki, a także o uzdrowieniu w 1653 r. o. Atanazego Krotoszę, ówczesnego prowincjała. Wracając z wizytacji klasztorów w Prusach i znajdując się w okolicy tej właśnie kaplicy, słyszał o wielkich łaskach i dobrodziejstwach Bożych okazanych ludziom tu przebywającym. Poprosił więc o pomoc św. Franciszka, aby pocieszył go w chorobie skaleczonej stopy wskutek przewrócenia wozu. Gdy kaplica została zamknięta, posłał swego sekretarza do ks. proboszcza w Ptaszkowie po klucze do tejże kaplicy, w której chciał odprawić Mszę św. O. Atanazy oczekując sekretarza z trudem był zdjęty z wozu i umieszczony przy drzwiach kaplicy. Kiedy sekretarz odprawił Mszę św., to pod jej koniec o. Atanazy poczuł siły w chorej stopie i żadnej już nie czując boleści też odprawił Mszę św. Uzdrowienie to rozbudziło w jego sercu uczucie wdzięczności i czci za odzyskane zdrowie do Patrona tego miejsca. W czasie wizytacji innych klasztorów wychwalał to miejsce za dobrodziejstwa otrzymane. Zachęcał też innych ludzi do nawiedzenia tegoż zacisznego miejsca i obmyślał sposoby wybudowania tu konwentu . Tutaj jednak występuje wyraźna sprzeczność z Koralewiczem. Sarnowski powiada, iż „na tym zdaniu opierając się następca na urzędzie prowincjała o. Marcelin Będlewski odwiedził Wielmożnego Pana Kazimierza Rogalińskiego i wyjawił mu pragnienie naszej prowincji zbudowania konwentu w jego dziedzicznych dobrach”. Kto więc był stroną inicjującą przyjęcie fundacji, jak Dotą pozostanie kwestią nierozwiązaną.

W kilka lat później inicjatywę w swoje ręce przyjął Rogaliński i w 19. 10. 1660 r. przesłał na ręce prowincjała oficjalna prośbę o założenie fundacji. Wydaje się, że to jednak Reformaci wystarali się o interesującą nas fundację. Koronnym argumentem wydaje się wielowiekowy kult św. Franciszka na tym miejscu, a kolejnym dowodem to uzdrowienie o. Atanazego. Okolicznością sprzyjającą było położenie miejsca. Klasztor jest położony z dala od ludzi i mógł służyć jako dom szczególnie pielęgnujący ducha kontemplacji.

Aby fundacja mogła być przyjęta musiały być spełnione odpowiednie warunki. Przede wszystkim klasztor musiał zapewnić zakonnikom pełną oberwę reguły i statutów. Należało mieć moralną pewność, że 12 zakonników bez specjalnych zabiegów utrzyma się z jałmużny . Musiał być zapewniony odpowiedni dystrykt kwestarski, jak i warsztaty pracy w klasztorze, gdzie bracia zgodnie z regułą mogliby pracować ręcznie.

Powstaje tu też pytanie. Od pierwszych kontaktów Reformatów z Rogalińskim do fundacji minęło 7 lat. Koralewicz pisze, iż to miejsce dla pewnych przyczyn nie mogło być przyjęte: jakie więc były tego przyczyny?

Wydaje się, że na opóźnienie fundacji wpłynął potop szwedzki w 1655 r., który z pewnością sparaliżował na długi miesiące jakąkolwiek działalność fundacyjną. Gdyby wystawiono świątynię zaraz w 1653 r., to najprawdopodobniej zostałaby złupiona i zniszczona jak to się stało ze świątynią w oddalonym o 5 km Drużyniu. Do założenia fundacji potrzebna była ponadto zgoda zarządu prowincji wraz z „ojcami prowincji” – dlatego bardzo uzasadnioną wydaje się tu wzmianka Sarnowskiego, że prowincjał Krotosza podczas wizytacji „wychwalał to miejsce i podnosił otoczenie i zalety odosobnienia” . Mógł bowiem istnieć w prowincji opór przed przyjęciem tej placówki ze względu na odludzie i spodziewane trudności w utrzymaniu braci. Następnie zgodę musiał wyrazić generał zakonu, ordynariusz miejsca, a także najbliższe zakony. Możliwe więc, że załatwienie tych wszystkich formalności zdecydowało o opóźnieniu fundacji.

 

3. Dekrety dotyczące fundacji

Starania o fundację, jak to wcześniej wykazano, ciągnęły się od 1653 r. Pierwszą oficjalną wzmianką o przyjęciu wzgórza jest decyzja kongregacji prowincjalnej odbytej w Toruniu – Podgórzu 26. VIII 1660 r.: „Na tej Kongregacji przyjęto miejsce z dawna cudami sławne przy Kościółku św. Franciszka pod Woźnikami na puszczy w diecezji poznańskiej”.

Następnie zarząd prowincji 10. IX. 1660 r. z Podgórza wystosował prośbę do ówczesnego generała o. Michała Anioła Sambuki aby z zachowaniem wszystkich ówczesnych przepisów i zgodą definitorium, prowincja mogła przyjąć nową placówkę . Jednocześnie sam fundator Kazimierz Rogaliński przedłożył prośbę o sprowadzenie zakonników do bp. poznańskiego Wojciecha Tolibowskiego. Na co 12 X 1660 r. bp. Tolibowski odpowiedział dekretem, w którym czytamy: „… uznaliśmy za stosowne chętne udzielenie pozwolenia i poparcia jak zaiste w Imię Boże wyrażamy naszą zasadę i dajemy wszelką władzę i poparcie tak Wielmożnemu Panu Kazimierzowi Rogalińskiemu na rzecz rzeczonego Kościoła św. Franciszka i założenia konwentu dla Ojców i Braci wspomnianego zakonu Braci Mniejszych ściślejszej karności, jako też Tobie i Twojej wielmożności prawo wprowadzenia do tegoż klasztoru pewnej ilości osób zakonnych z zachowaniem prawa oraz uczynienia wszystkiego, co jest potrzebne do normalnego życia zakonnego” . Tegoż samego dnia, to jest 12. X. 1660 r. Rogaliński wobec biskupa Toliboskiego i swego brata Stefana, kościół św. Franciszka na własnej ziemi zwanej Rywałd świeżo przez niego zbudowany i wyposażony we wszystkie potrzebne paramenty bez żadnego wyjątku, ze wszystkimi przypadłościami daruje po wieczne czasy. Fundator zobowiązał się także wymierzyć odpowiednią przestrzeń na zbudowanie klasztoru i założenie odpowiedniego ogrodu. A także, „… aby Ojcowie Reformaci nabożeństwa katolickie i ćwiczenia zakonne wygodnie mogli wykonywać i msze św. odprawiać, podejmuje się Kazimierz Rogaliński konwent, czyli klasztor odpowiedni ich powołaniu założyć”.

Na początek budowy konwentu przeznaczył 200 cesarskich licząc po 3 floreny polskie. Prosił także biskupa poznańskiego o wyznaczenie komisarzy z duchowieństwa, to jest: Franciszka Mielżyńskiego kanonika poznańskiego, Marcina Dobrzyca dziekana i proboszcza grodziskiego, Alberta Niebowicza, proboszcza Ptaszkowskiego. Wszystkie te akty zostały przez biskupa przyjęte i zaprotokołowane w Kurii biskupiej.

Dnia 16.X.1660 r. w odpowiedzi na prośbę reformatów, o. generał Michał z Sambuki wydał pisemna zgodę na przyjęcie fundacji. Po załatwieniu tych formalności, Kazimierz Rogaliński zwrócił się z prośbą do o. prowincjała Marcelina Będlewskiego. Warto ten dokument przytoczyć w całości, gdyż są tu uwidocznione intencje fundatora. „Mając z rodziców moich wielką sympatię do waszego Zakonu życzę sobie w mojej serdecznej możności oddać przysługę wraz z całą rodzina moja św. Franciszkowi. Myślę, że sam Bóg raczy poprzeć moje szczere zamiary. Chcę wam dać na moim gruncie w Woźnikach piękne miejsce, gdzie w kościółku ludzie codziennie odnoszą wielkie pociechy. Z mojego wrodzonego afektu dla tego Zakonu nikomu innemu nie chcę oddać tego miejsca, tylko waszemu zakonowi. Dlatego proszę, jak już ustnie prosiłem, abyście moim pragnieniem chętnie odpowiedzieli i zgodę na tę darowiznę wyrazić raczyli, bo od ks. Biskupa zgodę już otrzymałem i uczyniłem odpowiednią rezygnację, abyście ze swoimi Braćmi mogli przybyć na uroczyste umieszczenie Krzyża św. Myślę, że za mnie i małżonkę, a po śmierci za zmarłych z rodziny modły zanosić będziecie. Zostaję życzliwym przyjacielem i sługą, Rogaliński. Pyzdry 19. X. 1660 r. Dopiero po tych wszystkich formalnościach, w cztery tygodnie później, mogła się odbyć uroczysta introdukcja zakonników.

 

4. Objęcie placówki

Jeszcze przed wprowadzeniem reformatów komisja złożona z księży: Franciszka Mielżyńskiego, Marcina Borka, Grzegorza Mazurkiewicza, Jana Wolsztyńskiego oraz fundatora Kazimierza Rogalińskiego wymierzyła miejsce pod klasztor i ogród, długości 540 stóp i szerokości 400 stóp , po czym odbyła się ceremonia przekazania gruntu. W imieniu Stolicy Apostolskiej i zakonników występował Jan Dąbrowski, syndyk apostolski prowincji wielkopolskiej reformatów, a zarazem dziekan kapituły kaliskiej proboszcz w Srebrnych Górkach. Odbyło się to dnia 14. IX. 1660 r. kiedy to syndyk Jan Dąbrowski przyjął darowiznę Rogalińskiego w imieniu Stalicy Apostolskiej.

Sama uroczystość introdukcji wyglądała następująco: ks. Franciszek Mielżyński kanonik poznański, pod którego przewodnictwem wyruszyła z Dakowych Mokrych procesja poświęcił najpierw krzyż, który od razu postawiono. Następnie proboszcz Ptaszkowski ks. Albert Niebowicz przekazał klucze do istniejącej świątyni syndykowi i nastąpiło wprowadzenie zakonników na czele z o. Ignacym Zblitkowskim definitorem i przełożonym nowej fundacji, aby jak to określa ks. F. Mielżyński „razem z Ojcami i Braćmi budował klasztor i urządził go należycie razem z kościołem” . Ojcu Ignacemu Zblitkowskiemu towarzyszyli o. Bazyli Łękowski definitor. O. Stanisław Przybyłowski wikary konwentu w Osiecznej oraz o. Ludwik Bolesławski kaznodzieja zwyczajny w Poznaniu na Śródce. W uroczystościach wprowadzenia wzięła udział również szlachta oraz licznie zgromadzona okoliczna ludność.

W następnym roku zostały dokonane jeszcze dwie formalności: najpierw w sobotę po św. Jakubie Kazimierz Rogaliński wobec Stanisława Namamowskiego vice-starosty poznańskiego darował ziemię po wsze czasy, co zostało zaprotokołowane w Grodzie poznańskim. Drugą formalność dokonał w dniu 28. IV. 1661 roku bp poznański Albert Tolibowski, który wobec starosty poznańskiego Stanisława Naramowskiego, swą biskupią powagą potwierdził dokument dotyczący introdukcji reformatów do Woźnik.

 

5. Budowa kościoła drewnianego

Co najmniej od 1473 roku istniała na wzgórzu Wyrwał kaplica poszerzona przez Zofię Niegolewską , w której w 1653 r. został uzdrowiony o. Prowincjał Atanazy, i do której Rogaliński chciał sprowadzić reformatów. Kaplica ta widocznie była zbyt mała, aby mogli ją objąć zakonnicy. Dlatego fundator Kazimierz Rogaliński przed wprowadzeniem zakonników „… w dobrach sobie powierzonych na chwałę Boga wszechmogącego kościół pod wezwaniem św. Franciszka z trzema ołtarzami w swej dziedzicznej ziemi i w lesie na terenie parafii Ptaszkowskiej własnym kosztem kazał wystawić i ozdobić”. Zaś wobec biskupa Tolibowskiego, Rogaliński zobowiązał się wyposażyć kościół we „… wszystkie potrzebne paramenty bez wyjątku”. Do tego kościółka dobudowano klasztor, aby zakonnicy mogli prowadzić normalne życie zakonne. Z opisu pożaru w 1706 r. wynika, iż pierwszej kaplicy nie rozebrano, lecz przeniesiono na cmentarz, lub co jest również możliwe, że nowy kościół Rogaliński wybudował na innym miejscu.

Jaki był kształt i wielkość kościółka drewnianego, trudno ustalić ze względu na brak źródeł. Można jednak przypuszczać, iż kościółek ten był mniejszy od późniejszego kościółka murowanego, gdyż już w 1706 r. był opasany fundamentem i murem. Jednak jak sądzi E. Linette, kościółek ten miał zamknięcie trójboczne, co przejął późniejszy architekt murowanego kościoła Jan Catenazzi.

Dnia 3.VI.1663 r. w trzecią niedzielę po Zielonych Świętach, w odpust zwany „wyrwałem”, bp poznański Tolibowski konsekrował kościół reformatów w Woźnikach pod wezwaniem św. Franciszka wyznawcy. W tymże kościele bp. Tolibowski konsekrował trzy ołtarze. Pierwszy ołtarz wielki na cześć świętych Franciszka i Rocha wyznawców, w którym umieścił relikwie świętych Atanazego i Felicjana męczenników oraz Eufemii Dziewicy. Drugi ołtarz, po stronie ewangelii wielkiego ołtarza, na cześć Krzyża św. i św. Antoniego Padewskiego; w nim położył relikwie świętych męczenników Juliana, Fortunata i Fabiana. Trzeci ołtarz na cześć świętych Kazimierza wyznawcy i Bonawentury biskupa, w którym umieścił relikwie męczenników Aurelego, Teodora i Innocentego. Jako dzień rocznicy poświęcenia kościoła wyznaczył trzecią niedzielę po Zielonych Świętach.

W siedem lat później z nieznanych, ale jak podaje Liber additamentarum uzasadnionych przyczyn, rozebrano główny ołtarz i na jego miejsce ustawiono nowy. Dnia 14. VIII. 1670 r. sufragan poznański bp. Maciej Kurski konsekrował nowy ołtarz na cześć N.M.P. Niepokalanie Poczętej i stygmatów św. Franciszka. Umieścił w nim relikwie świętych męczenników Bazylego, Benianego, Juliusz, Cyriaka i Konstancji.

Duże trudności nastręcza odtworzenie wielkości i wyposażenia pierwotnego klasztoru. Z braku źródeł, można to uczynić tylko z pewnym stopniem prawdopodobieństwa. Do kościółka wybudowanego przez Rogalińskiego, dobudowano drewniany klasztor. Niewykluczone, że z czasem go rozbudowano. W roku 1706 posiadał on korytarz przylegający do kościoła i piętro. Na parterze znajdował się refektarz i warsztaty pracy, na piętrze cele po obu stronach korytarza i krawcownia. Było tam również sporo wolnego miejsca, gdzie gromadzono cenniejsze sprzęty, sukno i zapasy drewna na opał. Ściany klasztoru były drewniane, żywiczne, a dach pokryty drewnianym gontem.

 

6. Murowany kościół i klasztor, pożar 1706 r.

Przed 1700 r. Woźniki przeszły z rąk Rogalińskich w posiadanie rodziny Mielżyńskich. Maciej Mielżyński starosta kcyński i kasztelan śremski, wraz ze swoją żoną Katarzyną Mycielską miał w 1700 roku zamiar wybudowania nowego murowanego kościoła w miejsce drewnianego. Jakimi kierował się motywami trudno ze względu na brak źródeł ustalić. Budowę rozpoczęto przed śmiercią Macieja Mielżyńskiego, która nastąpiła w roku 1702. Pewnym jest, że założono fundament wokół starego kościoła do listopada 1706 roku i wyciągnięto mury, które na wskutek pożaru zostały uszkodzone na 0,5 łokcia.

Tragiczne wydarzenia, jakimi był między innymi pożar w dniu 12.XI.1706 r. zakłóciły spokojne życie zakonników. Dnia 11 listopada przybył do klasztor szewc Dawid Szubert, rodzony brat o. gwardiana Romana i przyniósł ze sobą jałmużnę od państwa Zbijewskiech na mszę św. Przenocował w klasztorze, a na drugi dzień nie spieszył się z odejściem, gdyż nie żałowano mu „napitku”, a ze względu na brata, nikt nie zwrócił mu uwagi. Tenże szewc przebywając w celi gwardiana zasnął i przewrócił palącą się świecę na papiery. Gdy się obudził starał się ugasić ogień, ale bezskutecznie, a nawet spotęgował siłę ognia zalewając go gorzałką będącą pod ręką w butelce (tłumaczył się potem, że myślał, iż była to woda święcona). Ogień błyskawicznie się rozprzestrzenił, pochłaniając w niespełne dwie godziny klasztor i kościół. Ogień był tak duży, że widoczny był w odległości 6 mil. Spłonęły książki, dobrze wyposażona krawcownia i inne warsztaty, pracowicie pisana kronika, depozyty niektórych dobrodziejów. Pamiątki po zmarłych w opinii świętości a tutaj pochowanych ojców i braci oraz świeckich dobrodziejów uległy spopieleniu. Ten tragiczny pożar nie położył kresu fundacji, lecz stanowi jakby cenzurę historii placówki. Dotychczasowy gwardian o. Roman Szubert został odsunięty od urzędu, a jego obowiązki przejął o. Benedykt Stawski, który energicznie zabrał się do ratowania fundacji.

Najpierw zatroszczył się o zabezpieczenie najświętszego Sakramentu, który nienaruszony wyniesiono z płonącego kościoła oraz o odprawienie Mszy św. i odmawianie dziennego i nocnego oficjum. Postarał się także niezwłocznie o odnowienie dawnej kaplicy znajdującej się na cmentarzu. O. prowincjał Bonawentura Klein nakazał odnowić i urządzić mieszkania przynajmniej dla 10 ojców i braci tu pozostających, stąd wniosek, że konwent nie spalił się doszczętnie, lecz tylko jego górna kondygnacja. O. Benedykt okazał się opatrznościowym przełożonym, gdyż w krótkim czasie podniósł z ruin klasztor „z refektarzem, warsztatami i wygodniejszymi celami: zbudowanymi z muru pruskiego. Do wyposażenia klasztoru w księgi liturgiczne potrzebne do boskiego oficjum i kazań, w odzież dla braci na zimę, szaty kapłańskie swą pomoc zaofiarowali współbracia z konwentów Rawickiego i Goreckiego. Pomoc w wyposażaniu klasztoru okazała również okoliczna szlachta Mielżyńscy, Gocławcy, Kucharscy, Romantowscy, Konarzewscy, Niegolewscy, a także karczmarz Maciej z Dopiewa oraz wieśniacy z okolic Lwówka. Szczególnie należy podkreślić hojność Jana z Bnina Opalińskiego starosty śremskiego, który dostarczył drewno potrzebne na budowę konwentu i wiązanie dla kościoła. W tym czasie o. Benedykt wystarał się o dwa dzwony i dachówkę, dla pokrycia kościoła i klasztoru.

Po odnowieniu kościoła i klasztoru i po wizytacji generalnej podniesiono fundację woźnicką z rezydencji do rangi gwardiana tum gwardianem i zarazem definitorem został w 1707 roku zasłużony o. Benedykt Stawski.

 

7. Budowa kościoła i klasztoru

Jeszcze przed śmiercią Macieja Mielżyńskiego w 1702 roku rozpoczęto budowę nowego kościoła, a po jego śmierci dzieło kontynuował jego syn Franciszek z żona Krystyną Skaławską. Pożar jaki miał miejsce w 1706 r. zahamował budowę, chociażby tylko ze względu na to, że uszkodził mury na pół łokcia.

Po pożarze najprawdopodobniej naprawiono mury i kontynuowano budowę. Budowa trwała stosunkowo długo, bo do roku 1723, świadczy o tym dokument znaleziony w wieżyczce i napis ANNO 1723 umieszczony nad portalem kościoła.

Nasuwa się pytanie o założenie przestrzenne i formy architektoniczne kościoła. Założenie ma swój rodowód w tradycji budowniczej reformatów; wystarczy porównać kościół woźnicki z wcześniejszymi budowami reformatów w Wielkopolsce, np. w Poznaniu na Śródce i Kaliszu (około 1670). Kościół woźnicki swym planem przypomina świątynię w Kaliszu, natomiast wyniosła bryła bliższa jest kościołowi poznańskiemu.

Samo ustawodawstwo reformatów stawiało również wymagania przestrzenne odnośnie budowy kościołów. Wierność tym wymaganiom sprawiła, że interesujący nas kościół woźnicki posiada czysty styl reformacki. We wnęce na prawo od drzwi wejściowych do kościoła stała figura przedstawiająca opłakującą zmarłego męża kobietę, który zginął przy budowie woźnickiej świątyni.

Po ukończeniu budowy daleko jeszcze było do wyposażenia kościoła i reformaci najprawdopodobniej przenieśli ołtarze z dotychczasowej kaplicy znajdującej się na cmentarzu do nowej świątyni. W czasie wykańczania kościoła, zakonnicy pozyskali sobie nowego bardzo hojnego dobrodzieja – Michała Raczyńskiego, wojewodę poznańskiego. Na swój koszt przyozdobił nowy kościół malowidłami; uczynił to w latach 1723-1727. Wielką życzliwość Michała Raczyńskiego wykorzystał ówczesny gwardian o. Faustym Piciński, który namówił wojewodę do ufundowania nowego budynku klasztornego, stary bowiem, jak to określił, groził zawaleniem. Nie można się temu dziwić, gdyż klasztor ten budowano w pospiechu w zimie, z muru pruskiego i to najprawdopodobniej na nie spalonych dolnych partiach poprzedniego klasztoru. Michał Raczyński przeznaczył na ten cel 30.000 florenów. W 1729 r. zawarto kontrakt z architektem Janem Adamem Stierem, który kierował budową od początku, aż do zakończenia. Przy budowie był czyny reformacki architekt, brat Mateusz Osiecki, ale jak sugeruje Linette, jego zadanie sprowadzało się do organizowania prac budowlanych, czuwania na ich wykonaniem i reprezentacją interesów konwentu. Przy budowie klasztoru natrafiono na niemałą trudność, mianowicie zbyt podmokły teren uniemożliwiał budowę potężnych murów. Rozwiązano to w ten sposób, iż wbito w ziemię pala, które dały wystarczająco mocno podstawę pod fundamenty części klasztoru . Budowy nie przerwała śmierć Michała Raczyńskiego, który na łożu śmierci przekazał na ręce Franciszka Mielżyńskiego 40.000 florenów na dokończenie rozpoczętego dzieła. Prace budowlane trwały do wiosny 1741 r., a nowy klasztor uroczyście poświęcono dnia 21.V.1741 r.

Kolejną potrzebną i ważną inwestycją była budowa muru, gdyż statuty prowincjale z 1754 r. nakazywały, aby cała fundacja była Otoczna murem – co miało nadać „budowlom nastrój odosobnienia i powagi”. Mur był budowany nakładem samych zakonników, a został ukończony w 1759 r.; miał wysokość 6 stóp.

Dnia 24.V.1759 roku o trzeciej po południu miało miejsce wydarzenie, które jak to przyznaje kronikarz, „dzięki cudownej opiece św. Franciszka” nie zakończyło się pożarem . Gdy bracia zebrani w chórze rozpoczęli odmawiać hymn z nieszporów, piorun uderzył w wieżę kościoła, poniżej kuli będącej na jej szczycie. Braci początkowo nic nie zauważyli, ale mieszkańcy Woźnik poinformowali ich o dymie wydobywającym się z górnej części wieży. Nieudana próba ugaszenia ognia od podstawy wieżyczki spowodowała, że zakonnicy postanowili odciąć wieżę zupełnie od kościoła. Skoro ogień rozszerzał się, jeden z kapłanów wyniósł Najświętszy Sakrament do refektarza, a następnie rozebrano ołtarze, a także przeniesiono bibliotekę wraz z innymi rzeczami z górnej części klasztoru na parter. Około 7 wieczorem, gdy już podcięto wieżę, próbowano ją zrzucić, lecz lina się czterokrotnie zrywała. W międzyczasie spadł krzyż pozłacany wraz z kulą, na której był umocowany. Wtedy t, jak podaje kronikarz: „bracia udali się do refektarza i klęcząc przed Najświętszym Sakramentem ze łzami gorące modlitwy zanosili, a potem jeden z ojców z odpowiednią asystą wyszedł z Chrystusem Eucharystycznym i błogosławiąc ogień błagał o miłosierdzie”.

Wkrótce potem przez zgromadzonych tam ludzi wspólnymi siłami pociągnięta została liną wieża ja przedtem i jakby cudownie upadła cała z wielkim płomieniem w ogród, nie złamana w tych częściach podciętych, lecz wyrwana została ze swoich wiązań, co nawet niewielką szkodę w dachu zrobiło. I tak uratowany został klasztor woźnicki przez powtórnym spaleniem.

Budynek klasztorny został naprawiony w 1761 r. na koszt Józefa Mielżyńskiego, a w rok później, Kazimierz Rogaliński przeznaczył 300 zł na nowe rynny. W roku 1774 na wieży wykonywano prace blacharskie a w 1774 zduńskie w klasztorze. Ostatnią inwestycją była nieokreślona renowacja kościoła w 1796 roku, której raczej w niczym nie wpłynęła na zmianę architektury świątyni. Tę datę można uznać za zakończenie prac związanych z wykańczaniem kościoła.

Należałoby jeszcze odnotować, że w roku 1764 wybudowano murowany domek ogrodnika i stodołę z pruskiego muru, a dziesięć lat później, w 1774 roku w południowo-wschodnim narożniku stajnię i oborę. Warto również wspomnieć o wybudowaniu w ogrodzie 8-bocznej altany, zwanej domkiem letnim oraz wykopani dwóch różniących się od siebie stawów – jeden wąski i długi w zachodniej części, a drugi prostokątny w części północnej.

 

8. Podziemia

Jak w innych kościołach reformatów tak i w Woźnikach urządzono podziemia, które w roku 1660 wybudował wraz z nowym kościołem fundator Kazimierz Rogaliński. Były one niewielkie, ale już pierwsze ciało złożono w nich w 1665 roku, był to fundator Rogaliński. W rok później pochowano tam pierwszego zakonnika o. Jauba Fleszewskiego, spowiednika. Sposób jaki chowano zakonników był dość specyficzny, dlatego uważamy za stosowne poświęcić mu nieco uwagi. Ciało zmarłego dokładnie wymyte ubierano w nowy strój zakonny, obuwano w sandały, a kaptur zakładano na głowę. Zmarły kapłan otrzymywał czarna stułę. Jeżeli za życia sprawował urząd kaznodziejski lub lektorski, wkładano mu pod głowę książkę o religijnej treści a pozostałym braciom wiązkę zeschłego piołunu lub innego ziela. Ciało zmarłego wkładano do „wspólnej trumny” obitej czarnym suknem, zaopatrzonej w sześć uchwytów dla łatwiejszego podnoszenia. Przełożony natychmiast zawiadamiał inne klasztory o śmierci, a wikary konwentu lub kaznodzieja wpisywał do menologium rok śmierci, imię i nazwisko zmarłego. W księdze zmarłych notował krótki nekrolog zmarłego z wyszczególnieniem danych personalnych urzędów jaki sprawował za życia, zasług dla zakonu, dobrych cech charakteru oraz okoliczności śmierci. Zakonnicy w chórze i refektarzu odmawiali modły za zmarłego, na wieży kościelnej dzwoniono przez trzy dni po trzy razy dziennie. Przez trzy dni aż do pogrzebu, na stole w refektarzu, w miejscu, które za życia zajmował zmarły, przy każdym posiłku rozkładano serwetkę z nakryciem stołowym. Po nałożeniu potrawy zakonnicy odmawiali psalm „De profundis” i inne modlitwy za zmarłych, a posiłek wynoszono dla ubogich przy furcie. W czasie pogrzebu zakonnicy procesyjnie z krzyżem na czele, z zapalonymi świecami, w kapturach na głowach przenosili ciało do kościoła i ustawiali na katafalku. Po odśpiewaniu oficjum defunctorum i po Mszy św. ciało zmarłego przenoszono z reguły do odziemi, albo na cmentarz, który znajdował się w ziemi przed kościołem Zakonników w początkach reformy kładziono w podziemiach na piasku bez trumny, a zwyczaj chowania w trumnie datuje się od połowy XVIII wieku.

Oprócz zakonników chowano w podziemiach świeckich, przede wszystkim fundatorów, dobrodziejów, syndyków. Jako pierwszy w 1665 roku został pochowany fundator Kazimierz Rogaliński, na którego pogrzebie miał mowę o. Franciszek Wierusz-Kowalski, którą później ogłosił w Poznaniu drukiem pt. „Żeglarz fortunny w starożytnej łodzi”. Z ciała fundatora wyjęto serce i umieszczono je w srebrnej urnie, która przetrwała pożar w 1706 r. i była umieszczona w nowych podziemiach.

Od początku fundacji do pożaru w 1706 r. pochowano w Woźnikach 21 braci, ale trudno ustalić ilu pochowano w podziemiach, a ilu na przyklasztornym cmentarzu.

Budowę nowego kościoła rozpoczęto od fundamentów i podziemi ii. Wydaje się, że do pożaru podziemia były już ukończone i mieściły zwłoki. Przemawia z tym fakt, że w czasie pożaru „zwłoki niektórych oraz naszych ojców i braci zostały zwęglone i dlatego w jednej mogile zostały pochowane.

Nowe podziemia zostały wybudowane dość szybko i były o wiele obszerniejsze. Tak jak we wszystkich kościołach reformatów, znajdują się pod kościołem i zakrystią. Składają się one z trzech pomieszczeń, z których ostatnie do którego prowadzą schody jest na najwyższym poziomie. W ni to Mielżyńscy Meli swój grobowiec, a także spoczął tu bp. Ancenberski i 2 kanoników. Do podziemi prowadziły dwa wejścia: jedno po lewej stronie od kruchty, gdzie mogli wchodzić ludzie, a drugie to otwór w posadzce, przez który spuszczano trumny. Najstarszą trumną, która się zachowała jest trumna bp kijowskiego Walentego Ancerberskiego, który zmarł 23.VII.1717 roku.

Do śmierci ostatniego z zakonników w 1841 r. pochowano w Woźnikach 71 reformatów. Wśród nich byli braci, którzy wyróżniali się świętością, a po których pozostały tylko życiorysy zebrane przez o. Stanisława Kleczewskiego. W porządku chronologicznym byli to brat Feliks Bułat, odznaczał się zamiłowaniem do modlitwy i życia pokutnego, zmarł 6. III. 1683 r.; o. Ludwik Kowalski, mąż głębokiej cnoty i kontemplacji, zmarł 27. IV. 1705 r.: o. Felicjan Szatkowski, kustosz, lektor teologii moralnej, magister nowicjuszy, zmarł 7. X. 1729 r.; o. Franciszek Grabiński, zakonnik wielkiej pokory i niezwykle ostrej pokuty, zmarł 18. VIII. 1731 r.; brat Mikołaj Herman, laik pracowity i pobożny odznaczający się wszechstronną ascezą, zmarł 3. XI. 1739 r., br. Maurycy Schaffel, 50 lat posługiwał braciom jako krawiec, bardzo pobożny, zmarł 7. III. 1803 r. W Woźnikach spoczywają także trzej ostatni komisarze prowincjalni: o. Pacyfik Czachowski, o. Michał Nożyński i o. Chryzostom Chrzeliński.

Niezależnie od zakonników chowano tutaj ze swoistym rytuałem okoliczną szlachtę z takich rodów jak: Raczyńscy, Kęsiccy, Rogalińscy, Bnińscy, Opalińscy, a także syndyków, dobrodziejów jak i przedstawicieli duchowieństwa. Specjalny klimat podziemi powodował, że ciała w trumnach nie rozkładały się, lecz zasuszały. W roku 1829 za pozwoleniem konsystorza, hrabia Edward Raczyński przeniósł trumny ze swoimi przodkami do swojej posiadłości w Rogalinku. Na krótko przed kasatą w 1834 r. pruski urzędnik stwierdził, że „… trumny są w nieładzie, na i obok siebie położone”.